Polacy na frontach II wojny światowej
Od momentu uformowania się polskiego rządu na emigracji jego przedstawiciele uważali, że jednym z najważniejszych argumentów odbudowy niepodległej Polski będzie liczący się wkład polskich żołnierzy w pokonanie hitlerowskich Niemiec. Świeżo stworzone jednostki, składając się z uciekinierów z okupowanego kraju oraz Polaków z emigracji, walczyły już w maju 1940 r. w obronie Francji i Norwegii.
W skład alianckiego korpusu ekspedycyjnego wysłanego do Norwegii, włączona została Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich pod dowództwem gen. Zygmunta Szyszko-Bohusza. Była to najszybciej sformowana po klęsce wrześniowej jednostka polska na Zachodzie. Brygada rozpoczęła walki w maju 1940 r. Do jej największych sukcesów należy zaliczyć walki w rejonie Narwiku. W kampanii norweskiej wzięły tez udział polskie okręty wojenne, między innymi ORP „Orzeł”, i niszczyciele „Grom”, „Burza” i „Błyskawica”. W wyniku ataku lotniczego Niemcom udało się zatopić polski okręt wojenny „Grom”.
W walkach przeciwko Niemcom na ziemi francuskiej wzięły udział sformowane tam polskie dywizje. Zgodnie z wcześniejszymi porozumieniem między gen. Władysławem Sikorskim i gen. Gamelinem, miały one walczyć razem jako korpus. Jednak zaskakujący rozwój wypadków spowodowany szybkością ofensywy niemieckiej zdezorganizował całą tę koncepcję i poszczególne jednostki polskie rzucane były do boju w sposób nieskoordynowany na różne odcinki frontu.1 Dywizja Grenadierów, pod dowództwem gen. Bronisława Ducha, stoczyła zwycięską bitwę pod Lagarde. Sukces ten, okupiony olbrzymimi stratami, okazał się daremny wobec wycofania się działających na skrzydłach oddziałów francuskich. 2 Dywizja Strzelców Pieszych, pod dowództwem gen. Bolesława Prugara- Ketlinga toczyła ciężkie boje obronne na wzgórzach Clos-du-Doubs i dopiero w drugiej połowie czerwca, gdy dotarły wiadomości o francusko-niemieckich pertraktacjach w sprawie zawieszenia broni, wycofała się w zwartym szyku przez granicę szwajcarską. W rejonie Champaubert i Montbard walczyła, nie w pełni jeszcze sformowana, 10 Brygada Pancerno-Motorowa gen. Stanisława Maczka. Także w tym przypadku, nie widząc sensu dalszej walki wobec braku woli walki u współ działających jednostek francuskich, brygada małymi grupkami wycofała się na południe.
Wobec nieodwracalnej klęski Francji, Wódz Naczelny i premier rządu polskiego gen. Władysław Sikorki, udał się do Londynu, by wykorzystać ostatnia szansę ratowania polskiej armii. Przyjęty życzliwie przez Churchilla, uzyskał przyrzeczenie, udzielenia gościny rządowi polskiemu na ziemi brytyjskiej i pomocy przy ewakuacji z Francji żołnierzy polskich. Ewakuacja przeprowadzona w niezwykle trudnych warunkach w dniach od 19 do 25 czerwca objęła około 20 tys. polskich żołnierzy, czyli zaledwie 16-18% ogólnego stanu polskiej armii we Francji.
Po klęsce Francji i przeniesieniu się rządu polskiego do Londynu, na bazie ewakuowanych do Anglii oddziałów, ponownie przystąpiono do tworzenia Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
W powietrznej obronie Wielkiej Brytanii wzięli udział polscy lotnicy, walczący początkowo w eskadrach brytyjskich, a następnie w ramach polskich dywizjonów, wśród których największą sławę zyskał Dywizjon Myśliwski 303. Na około 1700 strąconych nad Anglią samolotów nieprzyjacielskich ponad 200 zestrzelili Polacy.
Swój sukces w „bitwie o Anglię” zawdzięczają też w jakiejś mierze Brytyjczycy polskim kryptologiom, którym jeszcze przed wojną udało się złamać tajemnicę niemieckiej maszyny szyfrowej, nazywanej „Enigmą”. Rozkazy szefa Luftwaffe, Göringa, wysyłane drogą radiową za pośrednictwem „Enigmy”, były błyskawicznie rozszyfrowywane i przekazywane dowództwu obrony brytyjskiej, które z wyprzedzeniem poznawało kierunki i siłę nadlatujących niemieckich bombowców.
Żołnierze polscy walczyli również na froncie afrykańskim. W sierpniu 1941 r. za sprawą gen. Władysława Sikorskiego do Tobruku w Libii skierowana została Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich pod dowództwem gen. Stanisława Kopańskiego. Walczyła ona od kwietnia do grudnia 1941 r. wraz z oddziałami australijskimi i brytyjskimi o utrzymanie tej twierdzy.
Według pierwotnych koncepcji strategicznych Polskie Siły Zbrojne, walczące u boku aliantów zachodnich miały uczestniczyć w wyzwalaniu Polski i wesprzeć działania w kraju podjęte przeciwko Niemcom przez Armię Krajową. Po wyprowadzeniu Armii Polskiej z ZSRR powstał projekt zespolenia regularnych jednostek polskich na Środkowym Wschodzie. Wiązał się on z pomysłem Churchilla zaatakowania Niemców na kontynencie europejskim od południa, by przez Grecję i Jugosławię dotrzeć do Polski. Obok walorów czysto wojskowych koncepcja ta, pomyślnie zrealizowana, mogła uratować kraje Środkowej i Wschodniej Europy przed spodziewaną dominacją radziecką. Niestety, prezydent Stanów Zjednoczonych Roosevelt, który obawiał się jakichkolwiek konfliktów ze Stalinem, upierał się stanowczo przy koncepcji zasugerowanej przez Moskwę, marszu zachodnich aliantów w kierunku Berlina rozpoczętego u wybrzeży francuskich. Ostatecznie Churchill odstąpił od swego projektu, a zatwierdzone już w sztabach uderzenie od południa przez Włochy, miało być tylko działaniem pomocniczym głównego kierunku inwazji z Wysp Brytyjskich na wybrzeża Normandii.
Już w lipcu 1943 r. alianci wylądowali na Sycylii i podjęli przygotowania do opanowania Włoch. Wszystko wskazywało na to, że marsz wzdłuż Półwyspu Apenińskiego odbędzie się szybko i bez przeszkód. W tym bowiem właśnie czasie doszło do upadku reżimu Mussoliniego. W dniu 25 lipca 1943 r. został on aresztowany, a władzę we Włoszech przejął marszałek Pietro Badoglio, który pozornie utrzymywał przymierze z Niemcami, jednak rozpoczął jednocześnie w sekrecie rokowania z aliantami. Lądowanie amerykańsko-brytyjskich sił w Kalabrii, na południowym cyplu Półwyspu Apenińskiego, miało zmusić Włochy do natychmiastowej, bezwarunkowej kapitulacji nie dowierzający Włochom Niemcy przewidzieli jednak rozwój wypadków i skierowali na półwysep 20 doskonale uzbrojonych dywizji pod dowództwem feldmarszałka Erwina Rommla i Alberta Kesselringa. Jednocześnie spadochroniarze niemieccy w precyzyjnej, brawurowej akcji uwolnili Mussoliniego, stawiając go ponownie na czele faszystowskiej republiki włoskiej, tzw. Republiki Salo.
Brytyjski generał Herold Alexander, dowodzący całością sił alianckich we Włoszech, stanął przed niezwykle trudnym zadaniem, tym, bardziej, że przygotowania do inwazji w północnej Francji odbierały nadzieje na jakiekolwiek wsparci jego działań. Rzeczywiście walki o Półwysep Apeniński okazały się bardzo krwawe i przewlekle wobec zaciętego oporu niemieckiego.
Od grudnia 1943 r. wśród jednostek alianckich we Włoszech znalazło się także 2 Korpus Polski, wyłoniony z Armii Polskiej na Wschodzie, składający się w większości z żołnierzy, którzy zostali wyprowadzeni w 1942 r. z ZSRR. Swoje pierwsze walki 2 Korpus, pod dowództwem gen. Władysława Andersa, stoczył nad rzeką Sangro, a następne przesunięty został w pobliże masywu górskiego Monte Cassino, który ze względu na swe strategiczne znaczenie został niezwykle silnie ufortyfikowany przez Niemców. Kolejne próby przełamania tej przeszkody, podejmowane przez aliantów od stycznia 1944 r., załamywały się. W końcu marca zadanie zdobycia Monte Cassino powierzono 8 Armii brytyjskiej, w ramach której znajdował się także 2 Korpus Polski. Gen. Anders, od którego zgody uzależniono możliwość wprowadzenia Korpusu do tych ciężkich, grożących znacznymi stratami walk, uznał, że głośny sukces Polaków jest w tym momencie dla sprawy polskiej niezwykle potrzebny. Zdobycie Monte Cassino, które zyskało już rozgłos w świecie jako przeszkoda nie do pokonania, mogło, zdaniem Andersa, przyczynić się do bardziej stanowczej obrony polskich interesów przez zachodnich aliantów. Rozpoczęty 11 maja 1944 r. atak, kilkakrotnie ponawiany, przyniósł wreszcie sukces. Po tygodniowych walkach doborowe oddziały niemieckiej 1 Dywizji Spadochronowej zostały zmuszone do wycofania się. Nazajutrz 19 maja 1944 r., patrol 12 Pułku Ułanów zatknął w ruinach klasztoru na szczycie wzgórza Monte Cassino biało-czerwoną flagę. Droga na Rzym była otwarta. Polskie zwycięstwo okupione zostało śmiercią niemal tysiąca żołnierzy 2 Korpusu, którzy polegli w walkach i spoczywają dziś na polskim cmentarzu wojskowym w pobliżu odbudowanego klasztoru.
W czasie, gdy we Włoszech toczyły się ciężkie boje, na Wyspach Brytyjskich trwały przygotowania do otwarcia „drugiego frontu” w północnej Francji. Zasadniczy problem stwarzała konieczności ukrycia przed przygotowań do tej olbrzymiej operacji przed niemieckim wywiadem, a równocześnie podjecie działań uniemożliwiających Niemcom wcześniejsze rozpoznanie miejsca planowanego desantu u wybrzeży Normandii. Wywiadowi niemieckiemu starano się zasugerować, że zaatakowany zostanie ostatecznie odcinek miedzy Dover a Boulogne, gdzie Kanał La Manche zwęża się do zaledwie dwudziestu kilku kilometrów. Czynnik zaskoczenia mógł bowiem okazać się decydujący w powodzeniu całego przedsięwzięcia. Ta największa w dziejach świata morska i powietrzna operacja desantowa, nad którą ogólne dowództwo powierzono amerykańskiemu generałowi D. Eisenhowerowi, rozpoczęta została nad ranem 6 czerwca 1944 r. Po uchwyceniu przyczółków przez pierwsze przerzucone jednostki, przystąpiono do wysadzania na wybrzeżu normandzkim dalszych dywizji. W ciągu 12 dni niemal milionowa armia sojusznicza znalazła się na kontynencie europejskim i rozpoczęła natarcie. W operacji desantowej do przerzutu tak wielkiej ilości ludzi i sprzętu użyto około ośmiu tysiącu okrętów, statków handlowych, barek i łodzi. W momencie, gdy pierwsze jednostki zbliżyły się do brzegów Francji, z alianckich samolotów zrzucono 3 dywizje powietrznodesantowe z zadaniem osłony skrzydeł rejonu lądowania.
Mimo, iż czas oraz miejsce inwazji nie zostały wcześniej przez Niemców rozszyfrowane, ich obrona okazała się nadzwyczaj zacięta i wojska sprzymierzonych tylko z największym trudem zdobywały kolejne miejscowości.
Polska 1 Dywizja Pancerna pod dowództwem gen. Stanisława Maczka została przerzucona dopiero w drugim rzucie, rozpoczynając swój szlak bojowy 1 sierpnia 1944 r. Jednym z pierwszych jej zadań, które miało być wykonane wraz z jednostkami kanadyjskimi, było przełamanie obrony niemieckiej w rejonie Falaise. Po kilkudniowych, niezwykle krwawych walkach, w czasie których polska dywizja musiała samotnie wytrzymać desperackie ataki niemieckich korpusów pancernych, bitwa pod Falaise została zwycięsko zakończona. Wzięto do niewoli prawie 6 tys. jeńców. Nacierające na szerokim froncie wojska sprzymierzonych osiągnęły w drugiej połowie sierpnia Sekwanę i znalazły się pod Paryżem. Mieszkańcy Paryża, podobnie jak nieco wcześniej warszawiacy, widząc rozprężenie niemieckiej administracji okupacyjnej, wzniecili powstanie, by własnymi siłami uwolnić miasto. Niemcy nie wycofali się jednak i gdyby nie natychmiastowa reakcja sprzymierzonych, Paryż podzieliłby los Warszawy. Na rozkaz gen. Eisenhowera na pomoc walczącemu Paryżowi skierowane zostały poważne siły alianckie, które po tygodniu uciążliwych walk zmusiły hitlerowców do kapitulacji. Jako pierwsza wkroczyła do stolicy Francji walcząca wraz z wojskami alianckimi 2 Dywizja francuska gen. Jacquesa Leclerca. Następnego dnia oficjalnie objął władzę jako premier nowego rządu gen. Charles de Gaulle, który po upadku Francji w 1940 r. przedostał się do Londynu i zorganizował tam Komitet Wolnej Francji oraz Francuskie Siły Zbrojne na emigracji. Zanim powrócił do oswobodzonego miasta stał na czele Francuskiego Komitetu Wyzwolenia, a później Rządu Tymczasowego.
Dywizja gen. Maczka nie brała udziału w wyzwalaniu Paryża, gdyż ruszyła w pościg za uchodzącymi w kierunku północno-wschodnim Niemcami. Zdobyła Abbeville, St. Omar Cassel, a następnie, już w Belgii, Ypres i Gandawę. Po wspólnych z Brytyjczykami walkach o Antwerpię, w połowie września 1944 r. polskie czołgi znalazły się na terenie Holandii. Dywizja wzięła na siebie trudne zadanie zdobycia silnie bronionej przez Niemców Bredy, stolicy katolickiej części Holandii, którą uwolniono po czterech dniach walk, 1 listopada 1944 r.
Nieco wcześniej w walkach pod Arnhem w Holandii wzięła udział polska Samodzielna Brygada Spadochronowa, ponosząc ogromne straty.
Wszystkie polskie formacje wojskowe na zachodzie bohatersko i z niezwykłym poświeceniem walczyły na odległych od Polski frontach. Wprawdzie walczyły ze wspólnym wrogiem, ale jednak ze świadomością, że przelewają krew o wolność innych narodów i to w czasie, gdy dogorywała osamotniona Warszawa, pozbawiona jakiejkolwiek pomocy ze strony sojuszników.