Wraz z podporządkowaniem społeczeństwa pod względem politycznym, komuniści kontynuowali zmiany w systemie gospodarczym. Uspołecznienie produkcji okazywało się w praktyce dążeniem do objęcia kontrolą wszelkiej działalności wytwórczej w celu likwidacji samodzielności ekonomicznej obywateli. Przemiany te zachodziły w trakcie realizacji Planu Odbudowy Gospodarczej. Ustawę o planie uchwalił Sejm w lipcu 1947 r. Głównym celem planu 3-letniego na lata 1947-1949 było podniesienie stopy życiowej ponad poziom przedwojenny przez, jak to nazwano „utrwalenie ustroju i przebudowe struktury społeczno-gospodarczej kraju”, a także likwidowanie zniszczeń wojennych i scalanie Ziem Odzyskanych z resztą Polski.
Niedostatek artykułów pierwszej potrzeby powodował trudności rynkowe. Naturalne prawa rynku wywoływały wzrost cen, który podsycała spekulacja. Granica między działalnością handlową i spekulacją stawała się bardzo płynna. Władze komunistyczne skorzystały z okazji, by przeprowadzić nacjonalizację handlu. Rzucono hasło tzw. „bitwy o handel”, dowodząc przewrotnie, iż przyczyną wzrostu cen jest naturalna skłonność przedsiębiorców prywatnych do spekulacji. Walkę z handlem prywatnym przeprowadzono przez ustalanie cen maksymalnych i narzucanie wysokich podatków, a Komisja Nadzwyczajna do Walki z Nadużyciami zaostrzyła represje. W czerwcu 1947 r. wprowadzono ustawę o koncesjonowaniu. Zezwolenia na prowadzenie działalności handlowej wydawano po wyegzekwowaniu wszystkich podatków i opłat. W 1947 r. komuniści przejęli też kontrolę nad handlem spółdzielczym. W wyniku bitwy o handel praktycznie upaństwowiono handel w Polsce. Jednocześnie zmalała sieć handlowa, co oznaczało wydłużenie kolejek, biurokratyzacje handlu i pogorszenie obsługi. Jednak czarny rynek utrzymywał się mimo drastycznych kar.
W 1948 r. komuniści rzucili hasło kolektywizacji wsi, a także przesunęli punkt ciężkości z produkcji dóbr rynkowych na inwestycyjne. Tempo tych przemian wzrosło po powstaniu PZPR. W kwietniu 1948 r. zlikwidowano ostatecznie CUP. Na czele powołanej na jego miejsce Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego (PKPG) stanął Hilary Minc. Ministerstwo Przemysłu i Handlu podzielono na sześć ministerstw branżowych: Przemysłu Ciężkiego, Lekkiego, Rolno-Spożywczego, Górnictwa i Energetyki, Handlu Wewnętrznego i Handlu Zagranicznego. Utajniono wszystkie dane gospodarcze, a nawet zawieszono wydawanie Rocznika Statystycznego. Pod koniec planu 3-letniego gospodarka polska była poza rolnictwem, państwowym monopolem, sterowanym przez hierarchiczną armię biurokratów partyjnych.
Plan 3-letni, jedyny po wojnie zrealizowany w całości plan gospodarczy przyniósł wzrost dochodu narodowego Polski o, około 43%, co oznaczało przekroczenie poziomu przedwojennego. Osiągnięto to przy nieznacznym wysiłku inwestycyjnym państwa. Już na Kongresie Zjednoczeniowym PZPR w grudniu 1948 r. rzucono hasło przyspieszenia industrializacji, a prace przygotowawcze nad nowym planem trwały przez cały następny rok. Pomyślne wyniki planu 3-letniego zaostrzyły ambicje komunistów i zachęciły ich do stałego podwyższania zakładanych wskaźników nowego planu. Pod koniec 1949 r. w propagandzie partyjnej dominowało już hasło „Naprzód do walki o Plan Sześcioletni”.
Dla komunistów przemysł, zwłaszcza przemysł ciężki, był podstawą materialną władzy, gdyż dawał możliwość jej uzbrajania. Industrializacja stawała się też środkiem przekształcenia społeczeństwa na skutek rosnących ambicji kierownictwa PZPR i presji zbrojeniowej ZSRR w okresie „zimnej wojny”. Uchwalona w lipcu 1950 r. ustawa o planie 6-ltnim, tzw. „Planie Rozbudowy” zakładała wzrost produkcji przemysłowej w latach 1950-1955 o 158% w stosunku do poziomu z 1949 r., a dochodu narodowego o 112%. Pierwszy rok planu okazał się bardzo pomyślny. Wynikało to z uruchomienia inwestycji podjętych w planie 3-letnim oraz dobrego urodzaju. Sukces ten i presja związana z wojną koreańską skłoniły kierownictwo PZPR do ponownego podwyższenia zadań, w 1951 r. PKPG podniosła wskaźniki przyjęte w 1948 r. Również w planie gospodarczym na 1952 r. podniesiono wskaźniki wzrostu przemysłu, w tym głównie przemysłu ciężkiego.
Większość wysiłku inwestycyjnego skupiono w przemyśle. Rozbudowywano przede wszystkim hutnictwo i przemysł maszynowy, czyli podstawy produkcji zbrojeniowej. Stworzono też podwaliny pod nowe gałęzie przemysłu: stoczniowego, samochodowego, lotniczego i tworzyw sztucznych. Szczególnie role odgrywała budowa takich gigantów, jak zakłady chemiczne w Oświęcimiu czy zwłaszcza Huta im. Lenina pod Krakowem, gdzie zaczęło powstawać nowe miasto przemysłowe Nowa Huta. Lokalizacja tego kombinatu służyła głównie stworzeniu silnego ośrodka robotniczego w pobliżu tradycyjnie inteligenckiego Krakowa. Rozwój przemysłu miał charakter ekstensywny, gdyż opiera się na ogromnych nakładach pieniężnych i wzroście zatrudnienia, a nie na podnoszeniu wydajności pracy. Główną dźwignią rozwoju produkcji było śrubowanie norm i mobilizowanie entuzjazmu załóg, a nie wprowadzenie nowoczesnych technologii. Polityka inwestowania dyskryminowało rolnictwo. Gromadzenie wielkich środków finansowych na potrzeby industrializacji spowodowało ogromny wzrost obciążeń podatkowych wsi. W 1952 r. wprowadzono ponownie dostawy obowiązkowe produktów rolnych, za które płacono rolnikom ceny o połowę niższe od rynkowych. Stale nasilano naciski na kolektywizację. Obok presji pośredniej, jak ulgi podatkowe dla spółdzielni czy wzrost obciążeń gospodarstw prywatnych, rozpoczęło na wsi brutalny terror. Chłopom broniącym się przed przystąpieniem do spółdzielni rekwirowano zboże i żywiec, zajmowano budynki i ziemie, straszono ich też i bito. O ile w 1949 r. 243 spółdzielnie produkcyjne zajmowały 42 tys. ha, o tyle w 1953 r. 7,7 tys. spółdzielni posiadało już 1,2 mln ha ziemi. Wyniki ekonomiczne akcji były fatalne. Kolektywizacja powodowała spadek produkcji i inwestycji w rolnictwie.
Polityka władz doprowadziła do dysproporcji miedzy popytem a podażą na rynku. Ogromne inwestycje planu 6-letniego spowodowały gwałtowny wzrost presji inflacyjnej. Władze drenowały społeczeństwo, głosząc przy tym, że „w demokracjach ludowych podatki służą celom dyktatury proletariatu” i „mają pomagać procesowi ograniczania i wykorzeniania elementów kapitalistycznych”. Jedną z metod wyrównywania dysproporcji podaży i popytu stała się wymiana pieniędzy w październiku 1950 r., w wyniku, której wszyscy posiadacze gotówki stracili z dnia na dzień 2/3 jej wartości. Podobne straty ponieśli też posiadacze oszczędności powyżej określonego limitu oraz właściciele obligacji państwowej Premiowej Pożyczki Odbudowy Kraju z 1945 r. Państwo nie respektowało nawet własnych zobowiązań pożyczkowych.
Na skutek planu 6-letniego w gospodarce polskiej narastały poważne napięcia. Koncentracja nakładów na przemysł ciężki i zbrojeniowy oznaczała zaniedbania w rolnictwie i gałęziach produkujących dobra konsumpcyjne, co musiało się odbić ujemnie na zaopatrzeniu ludności. Cykl robót inwestycyjnych znacznie się wydłużył. Brakowało fachowców, możliwości wykonawczych lub dostaw z importu. W pierwszym okresie planu 6-letniego nastąpiło wyraźne pogorszenie warunków bytowych ludności. Niejednokrotnie wybuchały strajki brutalnie łamane przez MO i wojsko, nawet z użyciem czołgów. Mimo haseł propagandy i powszechnych deklaracji wiary w „budownictwo socjalistyczne”, nastroje społeczne zaczęły się pogarszać nawet wśród robotników niewykwalifikowanych, którzy byli ulubieńcami systemu. Nastrojom tym sprzyjały przejawy marnotrawstwa i sobiepaństwa nowych władców Polski, kasty, która już wówczas zaczynano nazywać potocznie „czerwoną burżuazją”.
Narastające od 1952 r. trudności ekonomiczne skłoniły władze do prób zmian w polityce gospodarczej. Zapowiedziano zwiększenie nakładów na produkcję rynkową. Podobne hasła zawarto w tezach do dyskusji przed II Zjazdem PZPR, w których rzucono kolejne wezwania do współzawodnictwa i „czyny zjazdowe”. Na II Zjeździe PZPR w marcu 1954 r. dokonano czwartej już korekty planu 6-letniego. Zauważając dysproporcje w rozwoju gospodarki, czyli niedostateczny wzrost produkcji rolnej, niedobory artykułów konsumpcyjnych i braki surowcowe, postanowiono przyspieszyć rozwój rolnictwa zwiększając pomoc dla gospodarstw uspołecznionych, zwiększyć import surowców dla przemysłu lekkiego oraz podnieść tempo wzrostu produkcji w działach wytwarzających dla potrzeb rynku. Obniżono udział akumulacji w podziale dochodu narodowego oraz przesunięto nakłady inwestycyjne z produkcji dóbr inwestycyjnych na wytwarzanie artykułów konsumpcyjnych. W praktyce zmieniło się jednak niewiele.
W 1955 r. zakończono realizację planu 6-letniego. Z wyjątkiem wzrostu produkcji przemysłowej, planu nie wykonano. Co więcej, odbyło się to kosztem stagnacji stopy życiowej. Cechą przyspieszonej industrializacji, która zaważyła na rozwoju gospodarczym Polski, stało się inwestowanie w przestarzałe technologie i niesłychane rozszerzenie asortymentu wytwarzanych dóbr, typowe dla wszystkich krajów obozu radzieckiego naśladujących wzór radziecki. Każdy z tych, krajów starał się produkować nieomal wszystkie artykuły przemysłowe, co ograniczało skalę produkcji i likwidowało korzyści wynikające z ewentualnej specjalizacji oraz obniżki kosztów produkcji z nią związanych. Fiaskiem zakończył się plan w rolnictwie, które nie przekroczyło w 1955 r. poziomu produkcji sprzed II wojny światowej. Było to także związane z fatalnymi skutkami kolektywizacji. W tyle pozostało też budownictwo mieszkaniowe. Polska, kraj zrujnowany w wyniku wojny, znajdowała się na jednym z ostatnich miejsc w Europie pod względem przyrostu substancji mieszkaniowej.
Napięcia gospodarcze utrzymywały się także po zakończeniu planu 6-letniego. Ze względów politycznych władze zdecydowały się na podwyżki płac, jednak nie można było za nie kupić więcej towarów czy usług, gdyż one nie istniały. Wydłużyły się za to kolejki. W 1955 r. przeciętne płace realne w Polsce były z resztą i tak około 10-20% niższe niż w 1938 r. Na jaw wychodziły tzw. „wąskie gardła” gospodarki: przeciążenia transportu, brak dewiz na zakupy surowców i urządzeń. Sytuację pogarszała niegospodarność partyjnych biurokratów zarządzających zakładami, centralnymi zarządami i ministerstwami gospodarczymi, a spętanych olbrzymią liczbą przepisów, niereagowanie gospodarki planowej na potrzeby społeczne oraz zła organizacja. Dla poprawienia wyników, kierownictwa przedsiębiorstw coraz częściej obcinały zarobki robotników.
Przemiany październikowe i ich zahamowanie zaznaczyły się też w płaszczyźnie gospodarczej. Fala postulatów dotyczących zmian modelu gospodarki opadła po wyborach 1957 r., a następnie zaczęła się rozbijać o coraz sztywniejsze stanowisko władz. Reformy systemu planowania i zarządzania były bardzo ograniczone. W listopadzie 1956 r. rozwiązano PKPG, a na jej miejsce powołano Komisję Planowania przy Radzie Ministrów. Procedurę planowania pozornie zdecentralizowano, ale w praktyce system ten uległ inercji dotychczasowych zwyczajów. Wysiłki fachowców skupionych w Radzie Ekonomicznej, by usprawnić system gospodarczy, były ignorowane przez władze. Pod koniec 1957 r. działalność Rady zamarła, gdyż rząd w ogóle przestał wysłuchiwać opinii ekonomistów.
W sferze niezrealizowanych projektów pozostała ustawa sejmowa z listopada 1956 r. o radach robotniczych. Dyrekcje stopniowo wyzwalały się spod kontroli robotniczej i ograniczały wpływy samorządu, a kres samorządności rad położyła ustawa z grudnia, 1958 r. tworząca Konferencje Samorządu Robotniczego, obejmującą poza członkami rady robotniczej także przedstawicieli związkowej rady zakładowej, administracji i POP. Przez powołanie KSR biurokracja partyjna ponownie opanowała samorząd robotniczy.
W 1956 r. rozpadła się większość spółdzielni produkcyjnych, co niemal automatycznie poprawiło sytuację w rolnictwie, gdyż były one mało wydajne i deficytowe. W październiku 1956 r. wydawać się mogło, iż kolektywizację w Polsce zarzucono na dobre. Jednakże w wyniku nacisków Kremla i krajowych dogmatyków już w 1957 r. Gomułka zaapelował do chłopów o poparcie idei spółdzielczości produkcyjnej. Istniejące spółdzielnie podtrzymywano za pomocą ukrytych dotacji skarbu. W wypowiedziach partyjnej góry coraz częściej powracała idea kolektywizacji. Na razie podkreślano dobrowolność w tworzeniu spółdzielni, ale doświadczenie wskazywało, że mogą to być obietnice pozorne i że dawne praktyki mogą powrócić. Od początku lat sześćdziesiątych kolektywizacja stała się znów celem komunistów, choć uciekano się głównie do presji administracyjnej. W 1962 r. nie ujawniono uchwały kierownictwa PZPR o konieczności pełnej kolektywizacji do 1980 r. Władze zaczęły lansować pośrednią formę kontroli państwa, czyli kółka rolnicze.
Pierwsze lata po październiku przyniosły odczuwalną poprawę sytuacji gospodarczej. Wysiłek inwestycyjny planu 6-letniego, pewna poprawa zarządzania, polityka rolna lat 1956-1958 i lepsza atmosfera w zakładach pracy, wszystko to przyniosło efekty. Rosła produkcja i płace realne, poprawiało się zaopatrzenie sklepów. Wśród szerszych mas społeczeństwa pojawiało się poczucie „małej stabilizacji” jako wynik nadziei na stopniową poprawę sytuacji w przyszłości.
W październiku 1958 r. kierownictwo partyjne sformułowało wytyczne rozwoju PRL na lata 1959-1965, zakładające ponowne przyspieszenie industrializacji w celu zapewnienia pełnego zatrudnienia, wzrostu stopy życiowej i zmniejszeniu dystansu dzielącego Polskę od krajów wysoko rozwiniętych. Zapowiedziano zwiększenie nakładów inwestycyjnych na przemysł ciężki. W argumentacji tłumaczącej nowy kurs wskazywano na pojawienie się barier dalszego wzrostu, deficyt surowców i paliw, trudności eksportowe, a głównie konieczność stworzenia miejsc pracy dla licznych roczników młodzieży z powojennego wyżu demograficznego. Argumentacja ta, po części słuszna, była jednak uzasadnieniem decyzji politycznej. Za planami zwiększenia inwestycji w górnictwie, hutnictwie i przemyśle ciężkim kryły się starania kierownictwa radzieckiego o wzrost potęgi wojskowej bloku komunistycznego. W kraju zaś powstawały silne grupy nacisku aparatu partyjno-administracyjnego, głównie w przemyśle ciężkim, które chciały wzmocnić swe pozycję przez nowe inwestycje. Nowy kurs zaaprobowany został przez III zjazd PZPR w marcu, 1959r., gdy trwała już jego realizacja.
Lata 1959-1961 przyniosły zwolnienie tempa rozwoju gospodarczego. Mimo to w latach pięciolatki 1961-1965 kontynuowano politykę przyspieszonej industrializacji. Nakłady w przemyśle kierowano głównie na rozbudowę bazy paliwowej i surowcowej. Trwały wielkie prace przy budowie kopalni odkrywkowych węgla brunatnego w Turoszowie i Koninie, które miały rozładować trudności energetyczne gospodarki. W 1960 r. ruszyło na wielką skalę wydobycie siarki koło Tarnobrzega i rud miedzi koło Legnicy. Szybko rozwijał się przemysł maszynowy, metalowy i chemiczny. Gorzej wyglądała sytuacja w przemyśle lekkim. Wraz z niekorzystnymi zjawiskami w rolnictwie powstająca dysproporcja doprowadziła w latach 1962-1964 do ponownych napięć na rynku.
Położenie materialne ludności nie uległo w latach 1959-1964 poważniejszym zmianom. Choć usprawniono nieco komunikację, złe warunki mieszkaniowe, niski poziom spożycia oraz usług, trudności rynkowe i kolejki powodowały zmęczenie i zniechęcenie. Realizacja przyspieszonego programu inwestycyjnego, wpływającego na wzrost funduszu płac, wywołała rosnącą presję inflacyjną, tylko częściowo łagodzoną zamrażaniem ogromnych sum we wkładach mieszkaniowych w PKO. Napięcia rynkowe miały też przyczyny zewnętrzne, gdyż zaostrzały się w okresie kryzysów międzynarodowych, np. w 1961 i 1962 r. Rezultatem tych napięć było ponowne zwolnienie przez kierownictwo partyjne tempa inwestycji w 1963 r. W celu likwidacji narosłych trudności dokonano korekty w planie pięcioletnim. Gomułka znów przyznał, że zaniedbano rolnictwo i produkcję rynkową. Skreślono poważne sumy na inwestycje, część środków przesunięto do produkcji żywności. Cykl gospodarczy został zamknięty.
W grudniu 1970 r., kierownictwo partyjne sadziło, że osiągnięty sukces w polityce zagranicznej w postaci unormowania stosunków z RFN, poprawi wizerunek PZPR w oczach społeczeństwa. Było to Gomułce niezwykle potrzebne, gdyż sytuacja gospodarcza PRL przedstawiała się źle. Wyniki drugiej połowy lat sześćdziesiątych były znów gorsze, niż zaplanowano. Efektywność gospodarki stale się pogarszała. Wzrost dochodu narodowego osiągano przez zwiększanie zatrudnienia, a nie wydajność pracy. Produkcja niskiej jakości wyrobów i upiększanie statystyk przez administrację gospodarczą powodowały, że oficjalne dane o rozwoju ekonomicznym były notorycznie zawyżane w polityce gospodarczej utrwalił się zwyczaj zastępowania konkretnych reform przez zmiany pozorne, wspierane jałowym gadulstwem. Wszystkie słabości gospodarki PRL ujawniły się zwłaszcza w latach 1968-1970.
Braki rynkowe i nierytmiczne dostawy do sklepów powodowały wydłużanie się kolejek. Coraz gorsze były perspektywy mieszkaniowe i poziom konsumpcji. Życie codzienne przeciętnego obywatela PRL stawało się beznadziejne. Jedynie alkohol stał się plagą społeczną. Pogłębiały się również fatalne efekty totalnego upaństwowienia: korupcja, złodziejstwo, chamstwo, znieczulica moralna i brak odpowiedzialności.
Pogarszaniu się sytuacji ekonomicznej towarzyszyły nieudane próby wprowadzenia reformy gospodarczej. Krytyka i postulaty reform wysuwane przez niektórych ekonomistów napotykały na arogancje i samozadowolenie kierownictwa partyjnego. Na plenum KC w maju 1970 r. Bolesław Jaszczuk, zastępca przewodniczącego Komisji Planowania przy Radzie Ministrów, wystąpił z projektem „usprawnienia systemu bodźców materialnych w gospodarce uspołecznionej”. Teoretycznie system wiązania wzrostu płac z podnoszeniem wydajności pracy był słuszny, jednak w praktyce skomplikowane metody łączenia efektów płacowych z produkcyjnymi spowodowały, że związek ten stawał się niezauważalny. Co więcej, przez pierwsze dwa lata nie zakładano wzrostu płac nominalnych, toteż szumnie reklamowany „system bodźców materialnego zainteresowania” okazał się manipulacją zmierzająca do wymuszania od robotników dodatkowego wysiłku, na razie bez żadnej rekompensaty placowej.
Nie mogąc zwiększyć podaży dóbr rynkowych, władze chciały się odwołać do mechanicznego przywrócenia równowagi rynkowej w drodze podwyżki cen. Dnia 12 XII 1970 r. rząd podjął decyzję o podwyżce, którą ogłoszono nazajutrz. Propaganda przedstawiła ten zabieg jako niewinną regulację, próbując ukryć jego wpływ na obniżenie stopy życiowej ludności. Niebawem, jako reakcja na politykę gospodarczą władz doszło do wystąpień robotniczych na Wybrzeżu i w jego efekcie doszło do obalenia ekipy Gomułki.
Nowe kierownictwo PZPR zaczęło lansować zmienioną politykę gospodarczą. Przygotowany za Gomułki plan 5-letni na lata 1971-1975 został odrzucony przez VIII Plenum KC w lutym 1971 r., a w referacie Gierka pojawiła się optymistyczna wizja ponownego przyspieszania industrializacji przy jednoczesnej rozbudowie infrastruktury i szybkim wzroście stopy życiowej. Wśród przyczyn nowej strategii najważniejszy był wpływ partyjnego lobby przemysłu ciężkiego, na którym oparł się Gierek, a także naciski Moskwy, która wymuszała na satelitach wzmożony wysiłek inwestycyjny na rzecz rozbudowy zbrojeń. Ekipa gierkowska była jednak mniej spójna wewnętrznie i nie miała takiego kredytu zaufania jak Gomułka w 1956 r., toteż poparcie lub bierną akceptację zdobywać musiała przez poprawę warunków materialnych ludności.
Połączenie ekspansji inwestycyjnej z konsumpcyjną byłoby niemożliwe dzięki zasobom krajowym. Zachętą do tej ekspansji stała się łatwość zaciągania kredytów na Zachodzie, co wynikało z odprężeniowych nadziei państw wysoko rozwiniętych na korzyści z handlu ze Wschodem, a po 1973 r., gdy kryzys paliwowy zwiększył wolny kapitał, także z przyczyn koniunkturalnych. Niemal każda wizyta Edwarda Gierka, Piotra Jaroszewicza czy innych przedstawicieli władz za granicą przynosiła nowy strumień pieniędzy, umów licencyjnych i zakupów linii technologicznych. O rozmiarach zadłużenia PRL, związanego z tą polityką, nie informowano społeczeństwa, choć zadłużenie to gwałtownie rosło.
W latach 1971-1973 gospodarka PRL nabrała rozpędu, zachowując równowagę rynkową mimo podwyżek płac i cofnięcia podwyżki cen. Rezultaty przeszły oczekiwania władz, które w październiku 1973 r. podwyższyły zadania planu 5-letniego. Decyzja ta miała fatalne skutki, gdyż zwiększenie wysiłku inwestycyjnego przyspieszyło narastanie napięć w gospodarce, których nie zauważali ekonomiczni ignoranci sprawujący władzę, podnieceni własną propagandą. Jednym z głównych czynników określających sytuację ekonomiczną był niebywały skok inwestycyjny zapoczątkowany pod koniec 1971 r. Rozpoczęto np. budowę Huty Katowice, rafinerii w Gdańsku, kopalni węgla kamiennego w Zagłębiu Lubelskim oraz węgla brunatnego w Bełchatowie. Dochód narodowy wzrastał szybko, ale i tak wolniej niż nakłady. Jednocześnie dokonywano efektownych posunięć mających na celu poprawę warunków materialnych społeczeństwa. Rosły płace i spożycie. Liczba zarejestrowanych samochodów osobowych podwoiła się w latach 1970-1975. Szczególną rolę w tej dziedzinie odegrało uruchomienie w Warszawie, Tychach i Bielsku-Białej masowej produkcji małolitrażowego Fiata 126p na licencji włoskiej, zwanego popularnie „maluchem”. Budowano też nowoczesne drogi kołowe w rodzaju Trasy Łazienkowskiej w Warszawie lub szosy Warszawa-Katowice. W lipcu 1972 r. zakupiono licencje na produkcję coca-coli.
W rolnictwie władze zastosowały początkowo kilka posunięć, które wyzwoliły istniejące rezerwy. Podniesiono ceny skupu żywca i mleka. Ponieważ nie zainteresowano się cenami skupu zbóż i podniesieniem ich zbiorów, produkcja roślinna pozostała w tyle za hodowlą. Szybko rosnące pogłowie zwierząt wymagało zwiększenia importu pasz, co stanowiło zalążek katastrofy – rozwój hodowli odbywał się na kredyt. Władze zlekceważyły ostrzeżenia, a nawet uznały dotychczasowe sukcesy za zachętę do powrotu do idei kolektywizacji. Opracowano przepisy o zdawaniu gospodarstw prywatnych państwu za renty i głoszono hasło, iż nie można tolerować rzekomo niskiej wydajności gospodarstw rolników starych i pozbawionych następców. Tymczasem wydajność pracy w gospodarstwach indywidualnych była wyższa niż w państwowych gospodarstwach rolnych i spółdzielniach produkcyjnych, mimo niższego nasycenia kapitałem.
Wzrost płac, związany ze skokiem inwestycyjnym, zwiększył popyt na mięso, którego koszty produkcji rosły ze względu na drożenie importowanych pasz. Ze względów politycznych władze wspierały hodowlę, a bojąc się reakcji robotników, nie podwyższały cen mięsa. Partyjny program działania na rzecz poprawy sytuacji wsi rozpłynął się w propagandowych sloganach. W 1974 r. Polska stała się po raz pierwszy w historii importerem żywności.
W wyniku gigantycznego zastrzyku kredytowego z początków lat siedemdziesiątych PRL otrzymała wyjątkową szansę wyjścia z zacofania gospodarczego. Uruchomienie nowych zakładów produkcyjnych, opartych na spłacie kredytów produkcja z pierwszych lat, mogło, przy niskich kosztach robocizny w Polsce, przyczynić się do zdynamizowania gospodarki PRL. Oczekiwania takie okazały się złudzeniem. Na przeszkodzie stanęły główne cechy systemu centralnego planowania: niesprawny mechanizm planowania i zarządzania, nieracjonalny dobór proporcji i kierunków inwestycji, wynikający z priorytetów politycznych oraz nieudolności kierownictwa, jak również woluntaryzm w stosowaniu doraźnych bodźców gospodarczych.
Ponieważ trudności wynikały także ze stosunków gospodarczych z ZSRR. Powszechną praktyką było tu wymuszanie przez silniejszego partnera radzieckiego niskich cen na towary eksportowane z PRL do ZSRR i wysokich w imporcie. Obroty ze Związkiem Radzieckim opiewały się w głównej mierze na imporcie przez Polskę z zachodu za waluty wymienialne półfabrykatów i ich odsprzedaż do ZSRR za ruble transferowe. Ich przeliczenie na dolary następowało pod presją strony radzieckiej. Rubel transferowy jako waluta rozliczeniowa RWPG stał się świetnym środkiem zdobywania przez ZSRR towarów z krajów satelickich.
Już w 1974 r. zaczęły się ujawniać efekty szaleńczej polityki gospodarczej. Wzrost wydajności pracy nie nadążał za wzrostem płac nominalnych, co prowadziło do zachwiania równowagi rynkowej. Dysharmonijny rozwój poszczególnych gałęzi, zaniedbania w energetyce, transporcie i zła polityka rolna, nieracjonalny dobór skali produkcji, marnotrawstwo wynikające z barier doktrynalnych, opóźnienia w realizacji nadmiernie rozdętych inwestycji, wiążące się z niszczeniem czekających na zamontowanie urządzeń, korupcja i brak odpowiedzialności administracji i dyrekcji przedsiębiorstw, wszystko to pogarszało efekty ekonomiczne podjętego wysiłku inwestycyjnego.
Narastanie kryzysu rynkowego i wynikająca stąd konieczność podwyżki cen artykułów pierwszej potrzeby z całą wyrazistością ujawniły rozdźwięk miedzy rzeczywistością propagandową a realną. Wraz z rosnącym napięciem rynkowym objawiał się kryzys społeczny. Korupcja, złodziejstwo mienia publicznego, którego przykład szedł z najwyższych pięter władzy, lekceważenie obowiązków zawodowych, marnotrawstwo czasu na załatwianie najprostszych spraw życiowych, rosnące zniechęcenie i pijaństwo, wszystko to stwarzało atmosferę kraju powoli grzęznącego w kryzysie. Choć większość społeczeństwa tkwiła w letargu, w niektórych kręgach intelektualistów, studentów i bardziej świadomych robotników nasila się ruch protestu. Trudności gospodarcze, wynikające z polityki władz, wyrażały się rosnącym napięciem rynkowym. Nie mogąc zwiększyć podaży, władze spróbowały przywrócić równowagę przez podwyżkę cen, zapowiedziana 24 VI 1976 r. w przemówieniu sejmowym, premiera Jaroszewicza. Planowane dodatki do płac nie rekompensowały przewidywanego spadku stopy życiowej. Sejm podjął uchwałę akceptującą projekt rządowy i zalecił poddanie go „konsultacjom” z załogami zakładów pracy. Nazajutrz w wielu miastach wybuchły strajki i rozpoczął się kryzys 1976 r. znany jako „wydarzenia czerwcowe”.
Konsekwentnie nieodpowiedzialna polityka gospodarcza władz doprowadziła gospodarkę do stanu katastrofalnego. W 1979 r. po raz pierwszy podano oficjalnie, że dochód narodowy spadł o 2%. W 1980 r. spadek ten wyniósł 6%. Ponieważ zatrudnienie w gospodarce narodowej wykazywało stagnację, załamanie dochodu narodowego oznaczało spadek wydajności pracy. Tymczasem płace minimalne oraz, choć w mniejszym stopniu, realne nadal rosły. Zwiększało się więc napięcie rynkowe. Kolejki wydłużały się, kwitły spekulacja i korupcja.
Władze tłumaczyły, że przyczyny trudności tkwią w światowej recesji, co nie było prawdą. Zaciągały nowe kredyty, powiększając zadłużenie. Podjęty na plenum KC w grudniu 1976 r. manewr gospodarczy polegał na zmniejszeniu obciążenia gospodarki inwestycjami, ale było to możliwe przez cięcia w nakładach na obiekty już zaawansowane, co zwiększyło straty w zamrożonych środkach. Wraz z obniżką nakładów przesuwano je na korzyść inwestycji konsumpcyjnych lub proeksportowych, toteż manewr odbił się szczególnie negatywnie na energetyce i transporcie. Plagą stawały się wyłączenia prądu powodujące ogromne straty. W związku z malejącą rytmicznością dostaw z importu narastały trudności surowcowe. Więzi kooperacyjne między zakładami pracy, z których każdy miał inne kłopoty, stale się pogarszały.
Dysproporcje w gospodarce pogłębiały się nieustannie, a sytuacja była właściwie bez wyjścia. Stale rosła luka inflacyjna i trudności rynkowe. System centralnego planowania w zasadzie już nie funkcjonował. Globalny dług PRL wzrósł z 12 mld dolarów w grudniu 1976 r. do 22 mld dolarów pod koniec 1979 r., ale dane te utrzymywano w tajemnicy. Obsługa zadłużenia pochłaniała coraz większą część eksportu. Gospodarka polska zbliżała się do bankructwa.
Kryzys wyzwolił wiele negatywnych zjawisk społecznych. Propaganda konsumpcji spowodowała masowy wzrost aspiracji w tej dziedzinie, załamanie tych nadziei zaś rodziło frustracje. Chaos w zaopatrzeniu, bezsens decyzji gospodarczych, arogancja władz i rozpanoszenie się oficjalnego kłamstwa szły w parze z lekceważeniem obowiązków, korupcją oraz utratą reszty wiary w sensowność i spójność systemu. Rosła absencja w pracy związana z koniecznością spędzania wielu godzin w kolejkach, które rodziły agresję w stosunkach międzyludzkich. Drastycznym przejawem kryzysu społecznego okazała się postawa służb komunalnych podczas ostrego ataku zimy na przełomie 1978/1979 r. Na skutek dezorganizacji stanął wówczas prawie cały przemysł Polski, a życie codzienne zostało sparaliżowane na wiele dni.
W dniu 1 lipca 1980 r. wprowadzono niewielką podwyżkę cen niektórych gatunków mięsa. Drobna sprawa zapoczątkowała łańcuch wydarzeń, które zmieniły historię. Już tego samego dnia zaczęły się strajki w niektórych zakładach Warszawy, Ursusa, Rzeszowa i innych miast. W ciągu następnych dni doszło do wystąpień robotniczych miedzy innymi w Poznaniu, Grudziądzu, Żyrardowie. Strajk w Świdniku rozszerzył się wkrótce także na Lublin, gdzie przybrał charakter strajku powszechnego z udziałem kolejarzy. Do Lublina przybyła delegacja władz, która za pomocą ustępstw płacowych doprowadziła do zakończenia protestu. Gasząc strajk podwyżkami płac władze podsycały tylko protesty w zakładach, które jeszcze nie strajkowały. Pod nieobecność Gierka, który wyjechał na urlop do ZSRR, różne grupy w PZPR szykowały się do ustawienia ekipy gierkowskiej w roli kozła ofiarnego. Omawiane wydarzenia doprowadziły do poważnych zmian pod względem politycznym, ale również pod względem gospodarczym.
Jesienią 1980 r. pogorszyła się wyraźnie sytuacja gospodarcza kraju, co było związane z nieurodzajem, załamaniem produkcji przemysłowej i rosnącym napięciem rynkowym. Zapoczątkowany rok wcześniej spadek dochodu narodowego trwał nadal, sięgając w 1981 r. już 12%. Przeciętna wydajność pracy spadła, natomiast płace realne wzrosły, co zwiększało napięcie rynkowe. Dochodziło do coraz częstszych przestojów w pracy. Wynikały one głównie z rwania się więzi kooperacyjnych oraz braków i opóźnień w dostawach surowców i energii. Strajki miały raczej marginalny wpływ na załamanie gospodarki. W rezultacie pogorszenia się zaopatrzenia rynku miliony ludzi z rosnącym niepokojem obserwowały zmagania „Solidarności” z władzami. W konsekwencji, jak wiadomo, rywalizacja ta zakończyła się wprowadzeniem przez władze komunistyczne 13 XII 1981 r. stanu wojennego.
W założeniach władz stan wojenny miał się przyczynić do opanowania załamania gospodarki. Tymczasem w 1982 r. gospodarka polska ulegała dalszemu rozkładowi, a dochód narodowy spadł o 8%. Starzejący i zużywający się majątek produkcyjny był coraz mniej wydajny, mimo iż pracowników zmuszano do większego wysiłku. Inną przyczyną upadku gospodarki stało się przejściowe zerwanie łączności telefonicznej, przerwy w dostawach surowców i prądu oraz bałagan spowodowany przez doraźne zarządzenia komisarzy wojskowych fabryk.
W 1982 r. poprawie ulega równowaga rynkowa, jednak odbyło się to kosztem obniżenia stopy życiowej społeczeństwa o około 30%. Wyrzeczenia te zostały zmarnowane, gdyż reformy gospodarcze zadekretowane pod koniec lutego 1982 r. pozostały jedynie na papierze. Konsultacyjna Rada Gospodarcza stanowiła listek figowy dla gospodarczej indolencji władz. Gdyby władze zdołały zdynamizować gospodarkę, „normalizacja” byłaby łatwiejsza, gdyż część społeczeństwa można by po prostu kupić. Tymczasem perspektywy gospodarcze wyglądały źle. W 1983 r. udało się zahamować spadek dochodu narodowego i produkcji, jednak ogromne zmniejszenie inwestycji oraz ograniczenie dopływu technologii i kredytów zachodnich doprowadziły do dekapitalizacji majątku narodowego oraz zwalniały wychodzenie z załamania. Zadłużenie Polski stale się zwiększało.
Do początków 1985 r. sytuacja w PRL wydawała się bez wyjścia. Sparaliżowano masowy opór społeczeństwa, lecz go nie zlikwidowano. Wobec istnienia i nasilania się przyczyn niezadowolenia w każdej chwili opór ten mógł się zamienić w gwałtowny wybuch. Władze stawały się, więc więźniami systemu przemocy i nie mogły sobie pozwolić na jego stopniową przebudowę. Nawet do chwili, kiedy w ZSRR pojawiły się tendencje do liberalizacji, komuniści polscy zwlekali z podjęciem podobnych kroków, gdyż czuli, że musiałyby one w szybkim tempie doprowadzić do obalenia systemu ich władzy. Natomiast zmęczone, podzielone i sfrustrowane społeczeństwo nie było w stanie zorganizować się na nowo, a niezależne elity polityczne miały trudności ze sformułowaniem realnego programu wyjścia z impasu. Przez cały rok 1985 władze na zmianę wykonywały gesty zachęty i zastraszania, nie umiejąc rozwiązać podstawowych problemów kraju.
opiero w połowie 1987 r. władze zaczęły reklamować „drugi etap reformy gospodarczej”, co było o tyle dziwne, że zakładało, iż jakiś pierwszy etap tej reformy już się zakończył. Ponieważ w 1982 r. ograniczono się do drastycznej podwyżki cen, istniała obawa, że znów grozi podobny manewr. W tezach oficjalnych pojawiły się jednak również deklaracje na rzecz gospodarki rynkowej. Wyrazem liberalizacji w tej sferze było zalegalizowanie powstałego we wrześniu1987. Towarzystwa Gospodarczego, stawiającego sobie za cel rozwój prywatnej inicjatywy. Hasła gospodarki rynkowej i prywatyzacji z wolna przebijały się przez sita cenzury.
Chcąc uzyskać akceptację społeczeństwa i zademonstrować rzekomą otwartość, władze zaproponowały przeprowadzenie referendum na temat reformy. Zawierało ono dwa pytania. Pierwsze dotyczyło zgody na reformę gospodarczą, nawet gdyby oznaczała dwa, trzy lata tzw. „trudnego okresu”, drugie – „polskiej drogi demokratyzacji”. Oba pytania sformułowano niejasno, narzucając odpowiedź pozytywną. Władze wyraźnie próbowały powtórzyć chwyt z referendum 1946 r., jednak sytuacja społeczna była teraz zupełnie odmienna. W myśl ustawy o referendum akceptacja programu rządowego wymagała większości spośród uprawnionych do głosowania, a nie tylko spośród głosujących. „Solidarność” wezwała do bojkotu referendum, które odbyło się pod koniec listopada 1987 r., wzięło udział 67% uprawnionych. „Solidarność” szacowała frekwencję na 35-55%. Pozytywnie na pierwsze pytanie miało odpowiedzieć 44% osób na drugie - 46%. Władze przegrały, więc referendum, nawet według kryteriów przez siebie ustalonych. Mimo to w lutym 1988 r. przeprowadzono największą od 1982 r. podwyżkę cen. Operacja ta nie przyczyniła się ani trochę do poprawy równowagi rynkowej, gdyż rząd nie był w stanie oprzeć się wywołanemu podwyżkami naciskowi na płace.
Podsumowując w latach 1982-1987 dochód narodowy wzrósł o ponad 15%, jednak pozostawał nadal na poziomie niższym niż w 1978 r. Efektywność gospodarki poprawiła się nieznacznie. Orientacje w tendencjach rozwojowych utrudniały jawne manipulacje danymi Głównego Urzędu Statystycznego, który arbitralnie zmieniał wskaźniki, by ukryć katastrofę. Jedyną pociechą było porzucenie przez władze zamiarów kolektywizacji rolnictwa i konstytucyjne gwarancje dla własności chłopskiej. Cena za to okazała się jednak bardzo wysoka. Wieś wyludniała się i starzała, a produktywność ziemi i kapitału oraz wydajność pracy w rolnictwie polskim należały do najniższych w Europie. Po wizycie papieża mówiono o zorganizowaniu za pośrednictwem Episkopatu Polski międzynarodowej fundacji pomocy dla polskiego rolnictwa. Inicjatywa ta została jednak zablokowana przez władze, które nie chciały się zgodzić, by pomoc dotyczyła tylko rolnictwa indywidualnego. Fatalna była sytuacja mieszkaniowa. W latach 1982 – 1987 kolejka oczekujących na mieszkania zwiększyła się o kolejne pół miliona rodzin.
Wraz ze stagnacją gospodarczą narastała katastrofa ekologiczna. Wielkość nie oczyszczanych ścieków, emisji gazów i pyłów oraz ilość odpadów stałych rosła w tempie szybszym niż produkcja przemysłowa. Ze względu na zatrucie środowiska stale ubywało gruntów użytkowanych rolniczo. W 1986 r. połowa rzek w Polsce miała wodę niezdatną nawet do przemysłu, a ogromne połacie lasów, głównie w Sudetach, umierały od „kwaśnych deszczów”. W wielu regionach kraju, między innymi na Górnym Śląsku, w Krakowie, Płocku, Puławach, Rybniku i Wałbrzychu, normy zanieczyszczenia przekroczono wielokrotnie, co powodowało gwałtowny wzrost zatruć środkami chemicznymi oraz wad rozwojowych u dzieci.
Wobec atmosfery apatii i marazmu, strajki, które wybuchły na przełomie kwietnia i maja 1988 r., zaskoczyły władze komunistyczne, ale w pewnym sensie również przywódców opozycji. Rozwój wydarzeń w konsekwencji doprowadził do transformacji ustrojowej zarówno pod względem politycznym, jak i gospodarczym.
W pierwszym półroczu 1989 r. rząd Rakowskiego dopuścił do przyspieszenia inflacji. Nie panując już nad wypływem pieniędzy z budżetu rząd próbował zamrozić ceny i płace w lipcu, ale doprowadziło to tylko do ogołocenia rynku, gdyż przedsiębiorstwa przetrzymywały towary czekając na odblokowanie cen. „Urynkowienie” cen żywności w sierpniu wywołało dramatyczny wzrost kosztów utrzymania. Akcja rządu została źle przygotowana, gdyż zmonopolizowany handel nie odpowiedział dostosowaniem się do potrzeb, lecz podniesieniem cen. Chaos gospodarczy sięgał zenitu - produkcja spadała, sklepy były kompletnie puste, ceny rosły z dnia na dzień, spekulacja walutowa powodowała ucieczkę od złotego i ogromne skoki kursu dolara, a deficyt budżetowy zwiększał się lawinowo, gdyż przedsiębiorstwa zalegały z płatnością podatków i korzystały z inflacyjnej dewaluacji zadłużenia. Zakładom opłacało się zwlekać z regulowaniem należności, ale powodowało to zatory płatnicze w całej gospodarce.
Jednym z głównych celów następnego rządu, którego premierem był Tadeusz Mazowiecki, stało się powstrzymanie rozkładu gospodarki. Skala problemów, przed którymi stanął rząd, był bezprecedensowa. Niezależnie od szalejącej hiperinflacji, prawdziwą plagą okazały się takie zjawiska jak monopolizacja, niejasne stosunki własnościowe, brak wiarygodnych parametrów działania w postaci kursu pieniądza, cen, płac, stawek podatkowych i ceł, olbrzymie zadłużenie, zdewastowane środowisko naturalne, niskie morale pracy oraz zdeformowana struktura zatrudnienia, w której obok ukrytego bezrobocia występowały niedobory siły roboczej. Jesienią 1989 r. kurs dolara wskazywał ogromne wahania, związane z niepewnością, co do szans reformy i spekulacją. Pod koniec 1989 r. Międzynarodowy Fundusz Walutowy zaakceptował polski list intencyjny, opisujący zamierzenia gospodarcze rządu. Dzięki temu Polska otrzymała zapowiedź uruchomienia kredytów MFW oraz Banku Światowego.
W celu ograniczenia przyczyn inflacji od 1 I 1990 r. rząd wprowadził progresywne opodatkowanie ponadnormatywnego wzrostu wynagrodzeń w przedsiębiorstwach państwowych, tzw. popiwek. Ograniczono subsydia z NBP i podniesiono oprocentowanie kredytu do poziomu spodziewanej stopy inflacji, dzięki czemu zlikwidowano korzyści wynikające z nie waloryzowanych pożyczek. Ujednolicono kurs złotego ustalając go na poziomie 9,5 tys. złotego za dolara. Oznaczało to dewaluację złotego w oficjalnych przeliczeniach, co przyczyniło się do wzrostu opłacalności polskiego eksportu. Wprowadzając stałe parametry działania rząd starał się zmusić przedsiębiorstwa państwowe do racjonalizacji działalności, np. przez redukcje niepotrzebnego zatrudnienia i zapasów.
Dla ratowania budżetu wraz z zaostrzeniem rygorów podatkowych rząd ograniczył dotacje do węgla i paliw. Wywołało to wzrost ich cen. Wobec wzrostu kosztów przedsiębiorstwa były zmuszone do podnoszenia cen sowich produktów, lecz zbliżało je to do bariery popytu i konkurencyjności wyrobów importowanych. Odbiło się to szczególnie na produktach rolniczych, które stały się drogie i których pojawiło się nagle zbyt wiele w stosunku do efektywnego zapotrzebowania. W wyniku reformy Balcerowicza spadło tempo inflacji. W styczniu 1990 r. ceny wzrosły jeszcze, o 76%, ale w lutym już o 24%, a w marcu o 6%.
Reforma musiała odbić się na poziomie aktywności gospodarczej i stopie życiowej. Produkcja przemysłowa sprzedana spadła w 1990 r. o 23%. Poważnie obniżyły się płace realne. Gwałtownie wzrosło bezrobocie. Część bezrobotnych otrzymywała zasiłki z budżetu, pracując dorywczo lub zajmując się handlem. W 1990 r. zjawisko handlu ulicznego stało się najbardziej widomym znakiem przemian gospodarczych. Wraz z szybkim rozwojem firm prywatnych zwiększyła się polaryzacja dochodów. Obok ludzi szybko się bogacących, rozszerzała się sfera ubóstwa. Stąd też już w połowie 1990 r. pojawiły się protesty społeczne, np. blokady dróg przez chłopów oraz strajki. W 1990 r. rozpoczęto proces prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, choć postęp na tej drodze był bardzo powolny.