Podstawowe informacje o bohaterze
Witold Korczyński jest bohaterem powieści Elizy Orzeszkowej Nad Niemnem. Jest synem Benedykta i Emilii Korczyńskich. Ma dwadzieścia lat. Kończy drugi kurs agronomiki, a po odbyciu praktyki zjawia się w Korczynie na wakacje. Tu jest świadkiem sporu Korczyńskich z Bohatyrowiczami. Próba ingerencji nie przynosi skutku. Wchodzi więc w ostry konflikt z ojcem. W decydującej rozmowie, pełnej dramatyzmu, wyjaśniają sobie jednak wszystkie różniące ich wątpliwości i przebaczają sobie. Dochodzi do zgody.
Charakterystyka zewnętrzna
Witold jest średniego wzrostu, „bardzo zgrabny”, przystojny, niezmiernie żywy i energiczny. Ma delikatne rysy twarzy, ale cerę dość bladą i zmęczoną. Nosi drobny, jasny wąsik, oczy ma duże, w kolorze piwnym. Podobny jest do ojca, Benedykta. W zachowaniu jego przejawia się młodość i żywiołowość.
Charakterystyka wewnętrzna
Witold jest entuzjastą haseł pozytywistycznych. Przy pierwszym już spotkaniu z Zygmuntem wypytuje go o losy ludu wiejskiego w Osowcach i jak się mają sprawy pod względem „oświaty, moralności i bytu ekonomicznego” najbiedniejszych. Zaraz potem, podczas odwiedzin u Kirłów, zapoznaje panią Marynię z założeniami nowego programu reform społecznych, z pracą u podstaw i pracą organiczną. Niezmiernie jest zdumiony i wzruszony, kiedy widzi Justynę pracującą razem z ludem Bohatyrowicz przy żniwach, powie:
- bo przecież na świecie każdemu coś robić trzeba!
- znudziłaś się klepaniem po klawiszach i romansowymi książkami i żąć poszłaś – brawo!
Chętnie pobiegł też na spotkanie z Anzelmem. Spacerował z nim po ogrodzie i dyskutował o nowych sposobach gospodarowania, m.in. o hodowaniu drzewek owocowych. A wprost zdumiał starego Bohatyrowicza projektem budowy wspólnego młyna, który zastąpiłby żarna i odciążyłby ludzi oraz czterech wspólnych studni, by „woda tak prawie krwawa nie była”.
Również w zakłopotanie wprowadził swojego ojca. Pewnego dnia bowiem, kiedy Benedykt karcił parobka za zepsucie żniwiarki, Witold stanął w jego obronie i wyjaśnił parobkowi szczegółową budowę maszyny:
mówił przez dobry kwadrans, składowe części narzędzia i połączenia ich żywymi gestami pokazywał.
Potem z entuzjazmem i gorączkowym wręcz ożywieniem stwierdził:
jutro obydwa wstaniemy o świcie, maszynę do kowala zawieziemy, a w jaką godzinę po wschodzie słońca będziesz już mógł w pole z nią wyjechać.
W finałowej jednak scenie dramatycznej sprzeczki z ojcem Witold ujawnił w całej pełni swój entuzjazm ideologią pozytywistyczną, m.in. wiarą w moc nauki, demokracją, równością, zbrataniem się i odrodzeniem narodów, pragmatyzmem, utylitaryzmem, wartością pracy i wszelkiego działania. Nie raz dawał dowody swojego uznania dla ludu, prostych ludzi żyjących z pracy swoich rąk i uprawiania ziemi:
mnie nikt zabronić nie może przestawać z wami i być przyjacielem waszym.
– powie Julkowi Bohatyrowiczowi podczas swojej konnej przejażdżki po okolicy. W swych poglądach jest tak głęboko zakorzeniony i tak mocno wierzy w ich słuszność, że w czasie rozmowy z ojcem, nie widząc żadnych szans porozumienia się, nie może opanować emocji:
- szał bólu zaświecił mu w oczach
- coś mu głos zerwało, może łzy z całej siły powstrzymywane czy ściśnięcie się serca oddech tamujące
W takiej determinacji widzi tylko jedno rozwiązanie: wyciąga rękę „ku jednej z wiszących na ścianie strzelb”.
Ojciec mu przebacza, ale i on szybko wyciąga rękę do zgody.
Witold jest w swoim zachowaniu bardzo stanowczy, zbyt może porywczy, ale na pewno autentyczny. Mocno wierzy w to, czego sam doświadczył i czego się nauczył.