Inny świat - Problematyka utworu

Kompozycja i forma dzieła

Dzieło zostało skomponowane w taki sposób, że składa się z refleksji i wspomnień pisarza z pobytu w kilku sowieckich łagrach oraz przytacza wiele drobnych miniatur-nowel dotyczących interesujących biografii współwięźniów, które szczególnie mocno wryły się w pamięć Grudzińskiemu.

 

Czas i przestrzeń

Czas opisywanych wydarzeń obejmuje lata II wojny światowej, ale towarzyszą mu retrospekcje i wspomnienia z okresów wcześniejszych. Niekiedy sięgają one nawet czasu rewolucji październikowej. Przestrzeń w utworze jest dookreślona bardzo wyraźnie. Grudziński daje czytelnikowi garść konkretnych informacji geograficznych, pozwalających określić miejsca jego pobytu. Wzmiankowane są Grodno, Wołogda, Witebsk, Leningrad, ale zdecydowana część opisywanych wydarzeń ma miejsce w łagrze w Jercewie.

 

Narracja

Utwór ma charakter wspomnieniowy, gatunkowo zbliża się nieco do formy reportażu. Stąd jego narrator i bohater (nazywa się Gerling) to w zasadzie jedna i ta sama osoba. Nie można jednak jej utożsamiać z autorem dzieła. Gustaw Herling-Grudziński jako pisarz i osoba mająca własną biografię nie jest identyczna z kategoriami ze świata przedstawionego Innego świata. Mimo to, rzecz jasna, napotkamy tu liczne zbieżności na linii narrator-bohater-autor.

 

Wierna rekonstrukcja realiów obozowego życia

Narrator-bohater daje czytelnikowi Innego świata wierny obraz codziennego życia w łagrze. Opisuje obowiązującą tam hierarchię, różne miejsca na mapie obozu, rozkład dnia. Grudziński stosuje nawet swoistą terminologię łagrową, wprowadza rosyjskojęzyczne zwroty, przez co utwór zyskuje na autentyczności. Narrator Innego świata jest postacią świetnie obeznaną w łagrowej rzeczywistości. Przytacza więc dane dotyczące żywienia więźniów, dni wolnych od pracy, samej pracy i jej warunków, opisuje też szczegółowo strukturę i organizację łagru. Realia obozowe odwzorowywane są z perspektywy więźniów, stąd mają subiektywny, bardzo plastyczny i niekiedy naturalistyczny wymiar. Obok faktów doskonale znanych również strażnikom przytaczane są przez Grudzińskiego zjawiska, jakie dotykały wyłącznie przetrzymywanych tam osób (głód, choroby). W łagrze kwitło też donosicielstwo, powszechne były praktyki kolaboranckie. Spośród opisywanych miejsc zwłaszcza jedno zasługuje na bliższy komentarz. Wśród więźniów szczególne miejsce zajmował mianowicie tzw. Dom Swidanij. Było to miejsce w obozie zupełnie wyjątkowe. Jako że odbywały się tam widzenia więźniów z rodzinami, a więc przebywały w nim osoby z zewnątrz, budynek ten był bardzo schludny, zadbany, starannie utrzymany – jak nic innego w całym łagrze. Chwila widzenia i pobytu w takim miejscu stanowiła z jednej strony namiastkę wolności, chwilę wytchnienia od piekła obozu. Możliwość spania w czystej pościeli oraz zwolnienie na kilka dni od pracy było traktowane niemal jak wybawienie. Z drugiej strony jednak zachowywane były tutaj jedynie pozory estetyki, zaś bliscy wynosili stamtąd fałszywe i złudne przekonania o tym, że warunki obozowe nie są takie złe. Wreszcie dla samych więźniów powroty z Domu Swidanij do łagrowej codzienności były tym boleśniejsze.

 

Dehumanizacja człowieka w rzeczywistości obozowej

W łagrze obowiązuje zupełnie inny system wartości oraz organizacja dnia codziennego, pracy itp. Kiedy człowiek trafia do obozu diametralnie ulega zmianie całe jego dotychczasowe życie. Obok wyczerpującej pracy odbywa się tu bowiem świadomy proceder pozbawiania ludzi godności oraz siły, a tym samym faktyczne pozbywanie się i eksterminacja wrogów władzy totalitarnej. Grudziński pisze o czynnikach, jakie miały destrukcyjny i wyniszczający wpływ na psychikę i zdrowie przetrzymywanych ludzi. Pisze o głodzie, który w połączeniu z dużym wysiłkiem fizycznym, a przy mizernych racjach żywnościowym był nieodłącznym zjawiskiem w łagrze. Upodlenie więźniów, pragnących za wszelką cenę zdobyć coś do jedzenia miało różne oblicza (wyjadanie resztek ze śmietnika, żebranie o miskę zupy itp.) Pamiętne są zwłaszcza następujące słowa Grudzińskiego:

Prawdziwy głód jest wtedy, gdy na drugiego człowieka patrzy się jak na obiekt do jedzenia

Brzmią one przerażająco, ale wystarczy przypomnieć sobie scenę z Innego świata, gdy więźniowie zabijają, pieką nad ogniskiem i zjadają schwytanego psa, by uświadomić sobie, że kolejne bariery moralne bardzo łatwo przekroczyć czy złamać. Więźniowie często również chorowali, nie mając dostępu do najbardziej elementarnych lekarstw czy świadczeń medycznych (obozowa opieka zdrowotna była trudno dostępna). Również śmierć była tutaj na porządku dziennym. Przez wielu więźniów była oczekiwana jako wybawienie, ale nie zmienia to faktu, że lęk przed nią był ogromny. Nawet zmarłym w łagrze odmawiano godności. Pochówek odbywał się anonimowo i w miejscach nieznanych innym współwięźniom. Strach przed śmiercią, o której nie dowiedzą się bliscy, był porażający. Grudziński stara się jednak nawet w tak dramatycznych okolicznościach odnaleźć coś dobrego. Skrzętnie odnotowuje zatem wszelkie przejawy solidaryzmu więźniów, ich niezwykłych wzruszeń (jak np. podczas przedstawienia Kunina w baraku). Zasługuje na uwagę również fakt, że wobec groźby anonimowej śmierci więźniowie zapisywali niekiedy nazwiska zmarłych, starali się o nich pamiętać, by móc niegdyś udzielić choćby najbardziej podstawowych informacji rodzinie byłych więźniów obozu. Przejmujące były także chwile, kiedy któryś z więźniów otrzymywał wiadomość od rodziny. Listy takie były czytane wspólnie, przez co współtowarzysze niedoli adresata również przeżywali jego troski i wzruszenia. W trudnych warunkach życia w łagrze może jednak rozwinąć się przyjaźń. Narrator opowiada o swojej znajomości z profesorem N., z którym łączyły go wspólne zainteresowania i mogli sobie nawzajem ufać. Rozmowy o literaturze, która była pasją dla nich obojgu, stanowiły formę ucieczki od obozowego piekła. Wycieńczonego profesora odesłano jednak niebawem do innego łagru, przez co znajomość ta została zerwana. Takie drobne chwile szczęścia pozwalają pokonać prowadzoną w obozach sowieckich dehumanizację i zachować godność do samego końca.

 

Kaci i ofiary

Zarówno wśród więźniów, jak i ich oprawców spotkać można całkiem odmienne od siebie

osoby. Znajdująca się w obozie społeczność jest bowiem silnie zróżnicowana, pod względem etnicznym, narodowym, intelektualnym, moralnym itp. Bohaterowie wspomnień Grudzińskiego są też w różnym wieku, dzieli ich nierzadko status socjalny. Jednak obóz stanowi unifikację i zrównania tych wszystkich różnic – przestają one w łagrze obowiązywać. Ich miejsce zajmuje nowy system wartości i przekonań, oparty na chęci przetrwania koszmaru łagrów. Mimo to w dziele przedstawiona zostaje swoista hierarchia pomieszczonych w obozie więźniów. I tak starsi więźniowie trafili tutaj jeszcze w 1937 r., najmłodsi zaś – w przeważającej większości młodociani przestępcy (w wieku 14-16 lat), tzw. „biezprizorni”. Nie spotykał ich już Grudziński w obozach pracy, natomiast byli plagą w więzieniach sowieckich (Witebsk, Wołogda i inne). Dla nich zamknięcie w tego typu miejscu stanowiło nie tyle rodzaj kary, co jakby formę „kolonii”. Lekceważyli wszelkie praktyki resocjalizacyjne i pogrążali się w zepsuciu moralnym oraz decydując się na coraz poważniejsze wykroczenia (najczęściej kradzieże). W Witebsku zetknął się też autor z „urkami” – pospolitymi przestępcami, którzy stanowili coś w rodzaju rosyjskiej mafii. Na społeczność obozową składało się też wielu więźniów politycznych, zwanych „biełoruczkami”. Wysoką pozycję w łagrowej hierarchii zajmowali „stachanowcy”, silni i wysoko wydajni więźniowie, którzy osiągali często nawet 125% normy. Ich przeciwieństwem – a więc osadzonymi, którzy mieli najmniejsze prawa – były osoby znajdujące się w „trupiarni”. W teorii miejsce to miało służyć odzyskiwaniu i regeneracji sił, w praktyce jednak była swoistą poczekalnią, gdzie ludzie mogli liczyć już niemal tylko na śmierć. Także wśród mieszkańców „trupiarni” wyróżnia Grudziński dwa typy więźniów. „Słabosiłka” mogą jeszcze łudzić się wizją wyzdrowienia i powrotu do pracy, natomiast „aktirowka” to ludzie całkowicie już niezdolni do pracy, skazani jedynie na powolną agonię. W obozie znajdował się szpital – „lazariet” – było to miejsce cenione przez więźniów jako ucieczka od pracy i głodu, ale dostać się tam było niełatwo. Niektórzy (historia Kostylewa) dokonywali nawet samookaleczeń, by tutaj trafić. Pracownicy administracyjni oraz władze obozu również wykazywali rozmaite postawy wobec swojego miejsca zatrudnienia. Nawet jednak ci, którzy współczuli więźniom nie decydowali się na udzielenie im jakiejkolwiek pomocy, ze strachu przed karą. Wykonywali więc oni swoje obowiązki, starając się nie myśleć o krzywdzie innych. Naturalnie zdarzały się tutaj jednostki zdegenerowane, które wręcz czerpały radość z upokarzania i dręczenia innych. Takie osoby spotykali więźniowie już przy przesłuchaniach. Wybijanie zębów, brak pozwolenia na załatwianie potrzeb fizjologicznych to tylko niektóre ze stosowanych przez sowiecki mechanizm śledczy praktyk. W samym łagrze najgorszą opinią cieszyli się ponownie urkowie. Znane były ich „nocne łowy” na kobiety oraz samosądy i wymuszenia. Wśród więźniów obozu katami (nierzadko nie w pełni tego świadomymi) byli donosiciele – np. Żyd, który zadenuncjował czterech Niemców czy Machapetian. Interesujący jest epilog Innego świata, kiedy bohater spotyka w Rzymie swojego towarzysza z obozu, który opowiada mu o tym, jak to zmuszony został do złożenia fałszywego donosu, przez co ktoś stracił życie. Człowiek ten oczekuje od narratora jednego krótkiego słowa „rozumiem” jako formy rozgrzeszenia. Słowo takie jednak nie pada. Grudziński dowodzi tutaj, że wielu ludzi, którzy przeżyło koszmar łagrów, zrobiło to za cenę stania się właśnie zarówno katem, jak i ofiarą. Taka świadomość odciska mocne piętno na psychice i jest nie do wytrzymania w dalszym życiu – tym bardziej, że inni nie umieją jej usprawiedliwić.

 

Różne reakcje na pobyt w nieludzkich warunkach

W tomie wspomnień Inny świat Grudziński przedstawia także pogłębioną analizę psychologiczną ludzkich zachowań w ekstremalnych warunkach. I tak ludzie pozbawieni godności, zmuszeni do katorżniczej pracy, wyniszczeni przez głód i choroby na różny sposób próbują sobie z piekłem łagrów poradzić. Jedni wybierają drogę najprostszą i stają się kolaborantami czy donosicielami. Zyskują dzięki temu pewne przywileje i lepsze warunki obozowego życia, ale tracą szacunek w oczach współwięźniów, są pogardzani i nierzadko nie wytrzymują ciążącej na nich presji. Od zobowiązania służenia pomocą władzom obozu nie ma ucieczki – za zmianę decyzji czekają bowiem surowe kary. Inni (jak np. Karinen) decydują się na niezwykle ryzykowną ucieczkę. Szanse na wydostanie się z pola widzenia wieży strażniczych są jednak nikłe, a nieudana próba ucieczki kończy się zazwyczaj śmiercią.

Inną próbą wyzwolenia się od obozowego piekła było samobójstwo – wielu o nim marzyło (np. Natalia Lwowna), postrzegając zabicie się jako jedyną drogę na ocalenie swej godności, ale niewielu było w stanie faktycznie się na taki drastyczny krok odważyć. Najlepiej mają w obozie ci, którzy na wolności sprawowali przydatną funkcję (technicy, lekarze). Mogą oni nadal wykonywać swój zawód w łagrze, przez co mogą cieszyć się nieco lepszymi warunkami socjalnymi niż pozostali więźniowie. Najbardziej przejmująca spośród opowiadanych przez narratora historii o innych ludziach i ich sposobach na przezwyciężenie koszmaru łagrów jest chyba historia Kostylewa. Zafascynowany niegdyś ideologią komunistyczną bohater trafił do łagrów za nieodpowiedni wybór lektur (czytał francuskie powieści realistyczne ukazujące obraz świata Zachodu niezgodny z sowiecką propagandą). W obozie załamał się cały jego dotychczasowy światopogląd. Nie radził sobie z ciężką pracą, tracił wiarę w siebie i szukał możliwości wyrwania się z tego koszmaru. Pewnego razu przez przypadek poparzył sobie rękę, za co dostał kilka dni zwolnienia od pracy. Wkrótce była to jego metoda na pobyt w łagrze – regularnie przypalał sobie rękę. To bezsensowne, ale jednak dające pewne cele praktyczne, męczeństwo stanowiło zarazem wyraz buntu, przeciwstawienia się ideologii, której niegdyś był bliski. Kiedy dowiedział się, że ma zostać przeniesiony do obozu na Kołymie, z którego niewielu wracało żywych – popełnił samobójstwo, oblewając się wrzątkiem.

 

Ideologia, cele praktyczne i wychowawcze systemu łagrów

Łagry spełniały w systemie kontroli i nadzoru państwa totalitarnego ważną rolę. Dostać się do takich obozów (podobnie jak do więzień) było bardzo łatwo, bowiem już byle najbardziej absurdalny pretekst uruchamiał całą machinę zastraszania i terroru. „Podejrzani” byli poddawani żmudnemu i wyczerpującemu śledztwu, zarzuty bywały sfingowane, nierzadko pojawiały się fałszywe dowody. System sowiecki pozbywał się dzięki temu swoich przeciwników. Jak pisze Grudziński:

Teoria prawa sowieckiego opiera się na założeniu, że nie ma ludzi niewinnych.

Kiedy trafi się już do łagru, propaganda oraz mechanizmy zastraszania nadal funkcjonują. Funkcję kontrolną tworzy utrzymywana w obozach znaczna grupa kolaborantów i donosicieli, którzy w zamian za nieco lepsze warunki życia w obozie i lepsze traktowanie gotowi są zadenuncjować każde choćby trochę podejrzane zachowanie. Narrator sam padł ofiarą tych mechanizmów. Dość powiedzieć, że został zatrzymany z powodów politycznych, a przez fałszywą przyjaźń z donosicielem opóźniło się jego zwolnienie (nawet mimo obowiązującej amnestii!). Bardzo ważną funkcję ideologiczno-wychowawczą pełniła wykonywana przez więźniów obozu praca. Były to zawsze zajęcia bardzo wyczerpujące, wymagające niezwykłej siły. Mimo surowej na Syberii pogody, więźniowie byli odziani lekko, mróz silnie wyniszczał ich organizmy, przyspieszając chorobę i śmierć. Najcięższą pracą, do której wybierano najsilniejszych, był wyręb lasu – rotacja była tutaj bardzo duża, niewielu było w stanie podołać przez dłuższy czas temu zajęciu. W łagrach wcielono w życie obowiązującą między więźniami zasadę konkurencyjności – ci, którzy pracowali najciężej, dostawali zwiększone racje żywnościowe (przynajmniej w teorii). W łagrach, obok wykorzystywania ludzi do ciężkiej pracy, realizowany był także określony model wychowawczy. Także tutaj szerzono propagandę komunistyczną. W obozie znajdowała się bowiem zwykle biblioteka – mamiąca więźniów wizją swobód i dostępu do dóbr kultury. W istocie można w niej było dostać jedynie te dzieła, jakie zostały dopuszczone przez cenzurę – a tym samym były to głównie klasyczne pozycje marksizmu i komunizmu.

 

Inny świat a pozostałe wspomnienia koszmaru obozów

Wspomnienia Herlinga-Grudzińskiego lokują się wśród wielu polskich dzieł o tematyce obozowej. Jako że konieczność pobytu w niemieckim lagrze bądź sowieckim łagrze dotknęła wielu naszych rodaków, nic w tym dziwnego, że ci, którzy to piekło przeżyli, pragną podzielić się swoimi doświadczeniami. W porównaniu z behawiorystyczną techniką opisu Borowskiego i usprawiedliwianiem niejakiego zezwierzęcenia i wyzbycia się przez człowieka wyższych uczuć w obozie – Grudziński zajmuje postawę niewzruszonego humanisty. Nie zgadza się on ze stwierdzeniem o niemożliwości przetrwania obozu bez uszczerbku dla własne godności. Z Medalionami Nałkowskiej prozę Herlinga porównać trudno, jako że tam panuje sucha narracja, tutaj zaś ujawnia się subiektywny charakter dzieła. U Nałkowskiej jest też to tematyka jednak znacznie bardziej drastyczna, nie zajmuje się ona tyle obrazami koncentracji ludzi w obozie czy ich katorżniczej pracy, co eksterminacją ludności żydowskiej. Wspomnienia Gustawa Herlinga-Grudzińskiego są najwybitniejszym polskim świadectwem koszmaru łagrów. Pod względem bystrości obserwacji oraz walorów artystycznych dzieła jedynie Józef Czapski tworzy podobnie, ale już nie tak udanie. Grudziński pisze natomiast nieco w stylu wielkiego Aleksandra Sołżenicyna. Inny świat i Archipelag Gułag mają ze sobą wiele wspólnego.

 

Moralność w łagrze

Gustaw Herling-Grudziński pisał swoje wspomnienia, będąc pod wrażeniem niedawnej lektury Opowiadań Tadeusza Borowskiego. Nie jest on w stanie zgodzić się z zaprezentowaną tam tezą, że rzeczywistość obozowa zmienia człowieka do tego stopnia, że robi on wszystko byle tylko przetrwać ten koszmar – rezygnuje z dobra, współczucia, solidarności, odrzuca najbardziej elementarne zasady moralności, myśli tylko o sobie i potrafi zrzec się nawet godności. U Grudzińskiego tak się nie dzieje. Pisarz-narrator jest zdania, że nawet w najbardziej dramatycznych warunkach życia można zachować swoje dotychczasowe przekonania i wartości – ewentualnie nieco je zrewidować. Dotyczy to zwłaszcza moralności. To, co jest dobre lub złe, nie powinno zmienić się w realiach łagru – Grudziński takiej zmiany (a więc np. faktu kolaboracji dla zapewnienia sobie przetrwania) nie usprawiedliwia. Wartości humanistyczne zawsze pozwalają bowiem zdaniem pisarza ocalić człowieczeństwo, nawet jeśli warunki życia będą przerażające, a kondycja fizyczna złamana – moralność nie może nigdy upaść. Wówczas można by bowiem dać zgodę na zło, a tego humanista nigdy zrobić nie może. Warto na koniec dodać, że Grudziński na własnej skórze doświadczył tego, że nawet z samego dna (trupiarnia) można się jeszcze podźwignąć. Jednak dystans wobec zła, którego się w sowieckich obozach doznało, możliwy jest dopiero po wydostaniu się z nich. Wówczas ponownie obowiązują tradycyjne kategorie moralne i zła wyrządzonego innemu człowiekowi w celu ratowania siebie nie da się usprawiedliwić (epilog i rozmowa narratora z autorem fałszywego donosu).