Narratora w 1945 roku, po kampanii włoskiej, skierowano do misji wojskowej w Mediolanie. Po paru tygodniach pracy poprosił o urlop, który spędził w Piemoncie. Znajomy Włoch dał mu klucze do domku, którego właścicielem był jego daleki krewny, emerytowany nauczyciel z Sycylii. W domku natknął się na lekturę byłego pana domu, autorstwa François-Xaviera de Maistre’a. Była to historia trędowatego osadzonego w wieży w Aoście. Miejscowość ta posiadała dwie osobliwe wieże, które zwiedzali turyści. W pobliżu południowej bramy miasta stały ruiny zamku, w którym według podań hr. Renato di Challant z zazdrości zamknął swoją żonę w wieży i zamorzył na śmierć (od krzyku kobiety wieża nosiła nazwę Krzyk Głodu). Drugim zabytkiem była Wieża Strachu, w której w 1782 roku zamieszkał chory na trąd Lebbroso, a później także jego siostra, która dość szybko zmarła. Po 15 latach pobytu w wieży miał Lebbroso przypadkowego gościa, de Maistre’a, który przebywał w Aoście jako żołnierz wojsk sabaudzkich. Początkowo zamarł na widok twarzy trędowatego, ale potem zaczął z nim rozmawiać o jego życiu, pracy, cierpieniu, samotności, o siostrze. Kiedy rozstawali się, de Maistre chciał uścisnąć dłoń trędowatego, ale ten odmówił. Błogosławił jednak gościa za miłosierdzie. Historia cierpienia Lebbrosa przypomniała narratorowi legendę o kamiennym pielgrzymie, który co rok o jedno ziarenko maku posuwa się na szczyt góry zwanej Świętym Krzyżem, znajdującej się na Kielecczyźnie. Dociekł też narrator prawdy o historii emerytowanego nauczyciela z Sycylii, który, po stracie rodziny w trzęsieniu ziemi, nie chciał żyć i czekał tylko na śmierć. Kiedy jednak mógł umrzeć, ratując życie miejscowego proboszcza, wpadł w panikę i odmówił tej ofiary. Rano znaleziono go martwego. Narrator po zwiedzeniu Wieży Strachu miał zamiar napisać o ostatnich sześciu latach życia Lebbrosa, ale historia związana ze śmiercią trędowatego miała tyle wersji, że w końcu zrezygnował z tych literackich planów. Wyobrażał sobie za to często, jak Lebbroso dociera na klęczkach na szczyt Świętego Krzyża, a jego okrzyk triumfu ginie w ogłuszającym „huku końca świata”.